PHILIPINNES 2023

Po internetowych poszukiwaniach wiemy jedno - w miesiąc nie uda się zobaczyć nawet części Filipin. Musimy jednak coś wybrać. Decydujemy się na cztery wyspy: Luzon, Cebu, Bohol i Palawan. Oczywiście plan jest luźny, więc w trakcie wyprawy może ulec zmianie. 

Na każdej z wysp jest coś ciekawego. Na Cebu mamy zamiar ponurkować i zobaczyć rafę, żółwie, sardynki, oraz rekiny wielorybie. Na wyspie Bohol odwiedzimy Czekoladowe Wzgórza, oraz Azyl Wyraków (takie małe drapieżne ssaki podobne do małpek). Palawan ma nas zaskoczyć pięknymi krajobrazami górzystych wysp, zatok i lazurem morza. Ta wyspa jest uznawana za najładniejszą. Natomiast na Luzonie mamy zamiar wejść na wulkan. Taki właśnie jest plan. Pobyt chcemy zacząć od wyspy Luzon.

Od kilku dni sprawdzamy ceny biletów i chyba już nie będą niższe. Zaczynają nawet delikatnie drożeć. Decydujemy się na zakup. Kupujemy bilety na lot z Gdańska do Manili. Będą dwie przesiadki w Warszawie i Istambule.. Polecimy w sumie ponad 27 godzin. Długo.

Aleksandra tknięta przeczuciem sprawdza pogodę. Początkowo chcieliśmy zacząć od wyspy Luzon. Na niej znajduje się Manila - 11 milionowa aglomeracja - stolica Filipin. Niestety okazuje się, że pada tam praktycznie codziennie. Zmieniamy więc plan i lecimy na Cebu. Wiemy, o której wylądujemy w Manili, więc wyszukujemy i kupujemy lokalny lot z Manili do Cebu.

Kupujemy także w kantorze trochę dolarów. Przydadzą się  w trudnych sytuacjach.

Wiemy już gdzie wylądujemy. Pozostaje nam poszukać w Cebu noclegu. Pół godziny przeszukiwania bazy bookingu i hotel zostaje znaleziony oraz zarezerwowany. Jesteśmy gotowi do wyjazdu. Prawie gotowi.

Pakowanie zawsze zostawiamy na ostatnią chwilę. Robimy to właściwie 2 dni przed wylotem. Odwieczne pytanie, co zabrać? Generalnie zawsze mieścimy się w ok 8-10 kg na osobę.

Jedziemy do kraju o gorącym klimacie, więc podstawą są koszulki i spodenki, przewiewne szybko wysychające spodnie, bielizna, oraz sandały. No i przede wszystkim strój kąpielowy. Tym razem obkupiliśmy się dodatkowo w specjalne przewiewne bluzy z długim rękawem i kapturem. Mają nas chronić przed słońcem i szybko wysychać gdy zmokną. W tropikach to podstawa. Dodatkowo zabieramy apteczkę, zestaw leków, linki, multitool, pareo, ręczniki szybko schnące, okulary przeciwsłoneczne, kapelusz, maski i rurki do nurkowania. Jedzie z nami także trochę elektroniki. Są to czytaczki ( eBook readery), laptop, tablet, 4 telefony, kamerka sportowa Action 3, kamerka Combo do kręcenia ujęć oraz mini dron. Oczywiście zestaw ładowarek, kabli i przejściówek oraz dysk do zgrywania danych i pendrive. Aleksandra zabiera także powerbank.

To wszystko pakujemy w cztery plecaki. Dwa duże i dwa małe. W małym plecaku ląduje elektronika i kilka potrzebnych ciuszków takich jak ręcznik, pareo czy ciepła bluza. Do dużego idzie cała reszta. Do tego każdy z nas ma saszetkę biodrową, w której trzymamy dokumenty, pieniądze i telefony. Jakie dokumenty ? Podstawa to paszport. Mamy też dowód osobisty i prawo jazdy, karty kredytowe, książeczkę szczepień tropikalnych, oraz ksera wszystkich dokumentów. W trakcie podróży w saszetkach także lądują wszelkiej maści bilety, wejściówki oraz pieniądze. 

W trakcie przemieszczania się duży plecak nosi się na plecach, a mały zakładamy z przodu. Do tego na pas saszetka. Tak podróżuje większość backpakersów. Od pewnego czasu szukam rozwiązania, jak wygodniej nosić mały plecak z przodu. W internecie nic ciekawego nie udało się znaleźć. Kupiłem więc wodoodporny mały 25 litrowy worek przeznaczony na motor. Ma masę przypinek więc mam nadzieję, że sprawdzi się idealnie. Mogę go sobie przypinać z przodu do dużego plecaka, a nie nosić niewygodnie na ramiączkach. Tak spakowani jesteśmy gotowi na nową przygodę.